Ostatnie co pamiętała to te nienaturalnie zielone oczy. Chwile po tym jak osiłek powiedział jej o skrzydłach, dostała silnego bólu głowy i upadła. W jej głowie pojawiło się wtedy tysiące rozmazanych obrazów. Nie mogła ich rozpoznać, nie wiedziała gdzie jest. Najgorsze było to, że nic nie zwiastowało, że te wizje mają się kiedyś zakończyć. Z tego co później się dowiedziała, dostała silnych drgawek a z jej ust zaczęła płynąć krew. Przenieśli ją do schowka i tam się obudziła, była całkowicie sama. Otwierając oczy zaślepił ją zielony blask a w jej głowie, echem odbijało się jedno zdanie ,,Idę po ciebie". Musiała wrócić, jednak wiedziała, że postara się dostać do ich grona. Nie potrafiłaby przeżyć sama, ten świat ją przerażał. Zaraz po wyjściu ze schowka usłyszała przerywany dźwięk a wtedy na korytarz wypłynęły setki osób. Przyglądała się im, chciała chłonąć najwięcej jak mogła. Zauważyła, że większość dziewczyn jest nienaturalnie wychudzona, jej ręka odruchowo pobiegła do krągłego tyłka. Nie uważała, żeby wyglądanie jak wieszak, było intrygujące w jakimkolwiek stopniu. Wystające żebra, nie były czymś dla niej. Lubiła swoje ciało i za nim by go nie zmieniła. Podążała korytarzem do wyjścia, czuła na sobie wzrok innych. Była dla nich czymś intrygującym, czymś nowym. Gdy przechodziła obok grupki chłopaków, którzy mieli maksymalnie siedemnaście lat usłyszała szmery i chichot.
- Niezła dupa. - powiedział jeden z nich, a ręka Nemezis już drugi raz w ciągu kilku minut powędrowała do jej tyłka. Dziewczyna uznała to za obelgę, stwierdziła, że naśmiewa się z niej i preferuje kościste dziewczyny.
- Dobra rozumiem, że połowa dziewczyn stąd wygląda jak wieszaki, ale czy możesz łaskawie odwalić się od mojego tyłka?! - Wrzasnęła podirytowana, a chłopcy naprzeciwko Vange spojrzeli na nią jak na idiotkę. Wybuchnęli śmiechem co prawiło ją w jeszcze większe zakłopotanie.
Teatralnie odrzuciła włosy do tyłu i odeszła, nie rozumiała tego świata.
***
Gdy weszła do domku, rzuciła się na kanapę. Była pewna, że nikogo tu nie spotka, bo jakby inaczej? Jednak się myliła, była tak zmęczona, że ledwo widziała. Jednak w jej oczach pojawił się mglisty kształt, mrugnęła kilka razy, żeby jej wzrok nabrał ostrości. Wtedy go zobaczyła, początkowo nie przypominała go sobie. Jedna z upadłych, ta blondynka. Zaczęła się do niej zbliżać. Vange oddaliła się na sam koniec kanapy, klnąc w duchu, że jedyna droga ucieczki jest dla niej zablokowana. Blondynka otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć lecz nagle przerwała. Trwała niezręczna cisza, podczas, której upadła przybliżał się do Evangeline. Usiadła na końcu kanapy, po czym uśmiechnęła się sarkastycznie.
- Myślałam, że kolejny zesłany będzie odrobinę mądrzejszy. - zrobiła przerwę podczas, której splotła swoje ramiona na piersi. - Skrzydełka? Naprawdę?
Evangeline nie wiedziała co odpowiedzieć, w milczeniu przyglądała się dziewczynie. Blond włosy od dawna nie były obcinane, przez co kilka kosmyków opadało jej na oczy. Oczy koloru lapis lazuli mieniły się w blasku słońca bijącym przez okno. Vange miała jeden dziwny nawyk, gdy się denerwowała porównywała wszystko do kolorów kamieni i kryształów. Dla niektórych może to było dziwne ale ona uważała to za coś pięknego. Kolory są czymś niesamowitym, dla niej było czymś niesprawiedliwym dawać im tylko jedną nakładkę. Szafa była w kolorze argonitu, a jej ametystowy lakier na paznokciach zaczynał odpryskiwać. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jest dziwnym przypadkiem. Gdy tak przypatrywała się oczom dziewczyny dostrzegła w nich własne odbicie. Przestraszyła się, nigdy nie wyglądała tak okropnie. Posklejane włosy, potargane ubrania, nie umyta twarz, małe ranki, od razu się otrzeźwiła.
- Jestem zdezorientowana, dopiero zostałam zesłana. To nie jest coś co dzieje się codziennie, rozumiesz? - zaczęła się bezsensownie tłumaczyć. - Ale nie wiem co cię to obchodzi! Co tu w ogóle robisz? - dokończyła już całkowicie podirytowana Evangeline.
Spojrzała się na nią dziwnym wzrokiem, nie czekał długo z odpowiedzią.
- Co tu robię? To chyba oczywiste. - prychnęła poirytowana. - To, że jesteś nowa nie oznacza, że nie zasady cię nie obejmują. Musisz trzymać się reguł albo będziemy mieli do czynienia z tymi tam. - zrobiła pauzę podczas, której uniosła wskazujący palec do góry, w stronę nieba. - Nie obchodzi mnie jak tu trafiłaś, trzymaj się od nas z daleka. - wysyczała przez zaciśnięte zęby czym bardzo zirytowała swoją rozmówczynie.
Nemezis nie lubiła gdy ktoś jej dyktował co ma robić. Teraz już na pewno nie będzie ich unikać. Blondynka wkurzyła ją całą sobą, bez zastanowienia zripostowała ją.
- Skarbie, nie jestem zwyczajną zesłaną, chyba wiesz co się stało dzisiaj rano. To jeszcze wy do mnie przyjdziecie, nie na odwrót. - powiedziała tak mile, że aż jadowicie, na co blondynka odpowiedziała zdegustowaną miną. Nie było to coś czego się nie spodziewała, miała wizje a to nie było coś zwyczajnego. Miała broń w swoim umyślę i umiała ją wykorzystać.
- Uważasz, że rzyganie krwią jest czymś czym możesz się chwalić? - tym razem krzyknęła, po czym walnęła pięścią w stół. Była zdenerwowana, żyła tu tak dobrze przez tyle czasu a teraz jakaś nowa myśli, że będzie w centrum uwagi. To było dla niej czymś niewyobrażalnym, ona chciała rządzić i udałoby się jej to gdyby nie Dastan. Był jej jedyną przeszkodą. - Jesteś żałosna, nie przeżyjesz tu długo.
Po tych słowach Evangeline wybuchła jadowitym śmiechem, gdyż wiedziała że zdenerwuje tym rozmówczynie. Udało się jej, Loane cała buzowała. Przyszła tu z zamiarem ustawienia do pionu świeżo zesłanej a ta zaczęła jej się stawiać. Nienawidziła tego, pomimo swojego charakteru uwielbiała porządek. ,,Zmiany nie przynoszą dobra, możemy tak myśleć ale tak nigdy nie jest" było jej mottem życiowym, trzymała się go od zawsze. Vange była temu przeciwna, nie traktowała wszystkiego tak bardzo serio. Czarnowłosa zamknęła oczy, poczuła wtedy silny ból głowy i zobaczyła te zielone oczy. Wtedy słowa same cisnęły się jej na język.
- Nie wiesz nic Loane, za to ja wiem wszystko. - Mówiła jak zaczarowana, nawet nie wiedziała czemu zwróciła się do dziewczyny per Loane, po prostu to zrobiła. Widziała na jej twarzy zdziwienie. - Możesz myśleć, że twoje sekrety są bezpieczne ale wcale tak nie jest. - dokończyła.
Wtedy ból ustał, Nemezis nie rozumiała nic z tego co się przed chwilą wydarzyło. Za to Loane wydawała się przerażona, zacisnęła pięści tak, że pobielały jej kłykcie i wstała z kanapy mamrocząc coś. Chwile później już jej nie było.
***
Ściany schowka były brudne od tłustych palców uczniów, od dawna nikt ich nie malował. Czuć było też okropny zapach potu, w kątach były pajęczyny. Nikt tu raczej za często nie zaglądał, jednak to było najbezpieczniejsze miejsce w całej szkole. Zapalili lawendowe świece, dzięki czemu nie było ich słychać, stara sztuczka aniołów. Nie przyszli wszyscy, nie zmieściliby się, Loane stała tam wraz z Charlotte, Garym i oczywiście Dastanem. Tego ostatniego nie trawiła, nie rozumiała jak mogli go wybrać na lidera. Czarne włosy, biała bluzka z czarną kurtką, ciemne oczy, bransoletka z wygrawerowaną datą, której nie rozumiał nikt poza nim. Ten schemat wiecznie się powtarzał, Dastan może i innym wydawał się tajemniczy ale dla niej był po prostu nudny.
- A więc co dokładnie ci powiedziała, i dlaczego przejmujemy się jakąś świeżą? - zapytał jak zwykle znudzonym głosem Dastan.
Loane wywróciła oczami, nie chciała powtarzać tego kolejny raz. Jego to i tak nie obchodziło, był obojętny na wszystko. Zawsze gdzieś znikał, nie było go gdy ktoś potrzebował jego pomocy. Przychodził kiedy chciał, robił co chciał a i tak to on tu rządził. Nie można było podejmować poważnych decyzji bez zgody pana sztywnego. Bardzo denerwowało to Loane.
- A więc tak, po tym jak odegrała tą scenkę, poszłam do niej, żeby ustawić ją do pionu. A wtedy stało się coś dziwnego, jej oczy zmieniły kolor. Stały się zielone a potem wykrzyczała, że wie wszystko. - blondynka wyrzuciła to z siebie najszybciej jak potrafiła, gdy powiedziała o zmianie, skupiła uwagę każdego, nawet Dastana. - A potem powiedziała, że wie wszystko...
Gdy to powiedziała czarnowłosy, rzucił się na nią. Zacisnął jej ręce na gardle, długimi palcami objął całą jej szyje. Nie czuła bólu, mogła oddychać ale każdy wiedział, że nie chodziło mu o zranienie jej. To był akt słabości choć nikt tego nie przyznawał. Musiał się wyżyć a ona była najłatwiejszym celem. Nie stawiała oporu, nie mogła. To nie był zwykły upadły, to był on.
- Módl się, żeby to nie była prawda. Jeśli ona wie to zrobię wszystko by zesłać cię w czeluście piekła. - Wykrzyczał jej prosto w twarz.
Nie często się denerwował, uważał to za słabość. Teraz jednak nie wiedział co robić, nikt nie mógł wiedzieć o tym co się stało. Był pewien, że Loane jak zwykle zniechęciła do nich kolejną osobę, teraz ta laska jeśli zna prawdę może zaprzepaścić wszystko. Poczuł czyjeś małe dłonie na swoich ramionach, ktoś odciągał go od dziewczyny. Rozluźnił uchwyt, po chwili całkowicie puścił dziewczynę i wyszedł z pomieszczenia tak szybkim krokiem jak się dało. Czuł, że podąża za nim mały rudzielec, jedyna osoba, która go rozumie. Charlotte była tuż za nim.
***
Między palcami obracała kopertę nie dużych rozmiarów, nie wiedziała co w niej jest. Nie poznawała ozdobnego pisma zdobiącego kopertę. Lawendowy zapach mile zapełniał jej nos. Otworzyła ją i wyciągnęła zawartość.
Droga Nemezis
Zostałaś zesłana, nie ma już od tego odwrotu.
Jednak troszczymy się o dyskrecje więc piszemy ten list.
Jesteś ciągle obserwowana przez aniołów. Twój błąd oznacza zesłanie piętro niżej.
Żeby ułatwić Ci życie przygotowaliśmy ten oto domek oraz zostawiliśmy ci tysiąc dolarów. Mamy nadzieje, że nie zaprzepaścisz swojej szansy na życie na ziemi.
Oto trzy główne zasady, których musisz się trzymać:
1.Nie zdradzaj nas
2.Nie zadawaj się z demonami.
3.Nie zapominaj o tym kim jesteś, możemy Cię potrzebować.
Nigdy nie skontaktujemy się z tobą bez powodu. Zapamiętaj treść i spal ten list.
Z poważaniem
Rada Aniołów
Nie wiedziała o co chodzi, rada nigdy nie wysłała by listu. Zanim zdążyła zrobić cokolwiek list spłonął w jej rękach. Ogień był zimny, nie czuła bólu w rękach tylko w głowie. Zamknęła oczy czekając na nadejście kolejnego ataku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz