,,Dawno dawno temu za górami za lasami, żyła sobie mała dziewczynka, nie wyróżniałaby się niczym szczególnym pośród rówieśników, gdyby nie fakt, że posiadała skrzydła. Jedno było białe, w dotyku przypominało aksamit,drugie było czarne niczym atrament i szorstkie jak papier ścierny, jednak oby dwa były tak samo potężne. Czasami jej oczy zmieniały kolor na czarny, wpadała wtedy w furie i zabijała. Została wyklęta, ludzie się jej bali, nazywali ją demonem. Jej szał był dla niej niezrozumiały, nikt nie znał jego powodu, poza królem piekieł i królową nieba. Dziewczynka była ich dzieckiem, narodziła się gdy Lucyfer był jeszcze aniołem. Wybrała ziemie zamiast królestwa niebieskiego, jednak nie została zesłana, uciekła na własną rękę w wieku czterech lat. Wraz z upadkiem ojca jej skrzydło poczerniało. Ten opętywał ją, chciał przejąć władze nad jej ciałem i zaciągnąć ją do piekła. Nie pozwoliła na to Gabriela, to dzięki niej mała anielica została na ziemi i błąka się po niej od milionów lat"
***
Evangeline obudził głos Loane, ta niewiadomo czemu przeczytała jej dobrze znaną baśń o dziecku piekła i nieba. Każdy anioł i demon ją znał, była powtarzana przez tyle lat. Nikt nie wiedział ile w tym prawdy, odbyły się liczne poszukiwania dziecka, ale żadne nie przyniosło skutku. Oczywiście istniała możliwość, że dziewczyna straciła skrzydła i wtopiła się w tutejszą społeczność, ale była bardzo niewielka.
- Po co mi to przeczytałaś? - zapytała zmieszana Vange.
Loane udała zakłopotanie, widać było, że dobrze się bawi.
- Oh skarbie, wydaje mi się, że ta opowieść w tej sytuacji jest bardzo na miejscu. - wybuchła śmiechem i odeszła, zostawiając ją samą w pokoju.
Dziewczyna nie miała pojęcia o co jej chodziło, blondynka była po prostu dziwna. Evangeline zbyt bolała głowa by się nad tym zastanawiać. Spojrzała na swoje ręce, cała lepiła się od brokatu.Wydarzenia minionego wieczoru napłynęły do jej umysłu niczym fala, ostatnim co pamiętała były silne ramiona Dastana, który zaniósł ją do przeznaczonego jej pokoju. Jak się okazało upadli mieli swoją posiadłość w środku lasu, z dala od wścibskich spojrzeń. Było jeszcze wiele wolnych pomieszczeń, na wypadek kolejnych zesłań. Wszyscy mieszkali tam, oprócz lidera, który miał swój dom w centrum miasta, tak przynajmniej jej powiedzieli. Nie wiedziała co ma myśleć o tym wszystkim, sądziła że Loane będzie na nią co najmniej zła, przecież to przez nią zdarzenia potoczyły się tak. Powinna zaleźć Leo i z nim pogadać, nigdy w życiu się nie upiła. Miała nadzieje, że inni nie są na nią źli, nie chciała zepsuć tej imprezy. Postanowiła, że wstanie i pójdzie kogoś poszukać. Założyła klapki leżące obok jej łóżka i wyszła z pokoju. Miała na sobie sukienkę z wczorajszego wieczoru, wciąż połyskiwała złotem. Zamknęła drzwi najciszej jak potrafiła i ruszyła przed siebie. Miała skręcić w jedno z rozwidleń korytarza, gdy nagle usłyszała głosy dobiegające z pokoju obok niej. Nie chciała nikogo podsłuchiwać, to nie była jej sprawa. Jednak ciekawość wzięła górę, prawie przytuliła się do drzwi i starała oddychać jak najciszej.
- Nie mamy dużo czasu, musisz się spieszyć. - powiedział niski męski głos, dziewczyna była pewna, że już kiedyś go słyszała. Może gdyby nie była tak wykończona rozpoznałaby go.
Bardzo chciała zajrzeć przez szparę w drzwiach, ale ryzyko było zbyt duże.
- Jak ma się spieszyć skoro każdy ciągle mnie obserwuje? Nie mogę nic zrobić, ci idioci nie opuszczają jej na krok. - wysyczała Loane, Evangeline cudem ją zrozumiała.
Nastała niezręczna cisza, dziewczyna myślała, ze skończyli już rozmowę, chciała się jak najszybciej zmyć. Wtedy poczuła rękę na swoim biodrze, cudem udało jej się zdusić krzyk. Obróciła głowę i wydała ciche westchnienie. Leo położył palec na jej ustach, dając jej znak, żeby był cicho po czym sam przycisnął się do drzwi.
- Kiedyś wydawałaś się sprytniejsza. - był zirytowany, nawet tego nie ukrywał. Chciał dopiec dziewczynie, było to słychać.
- Wiesz...to nie przeze mnie Dastankowi udało się ją tu sprowadzić. - słodycz jej barwy, była niczym trucizna.
Dwójka upadłych w tym samym momencie usłyszała kroki w stronę drzwi, Leo złapał towarzyszkę i pociągnął za róg.
Jej tętno momentalnie przyspieszyło, zdała sobie sprawe co przed chwilą usłyszała. Chłopak kiwnął głową i powiedział coś o czym oboje doskonale wiedzieli.
- Wychodzi na to, że ktoś nie jest tym za kogo się podaje. - powiedział beznamiętnie.
Nastała grobowa cisza
***
- Powiedz dokładnie co pamiętasz. - był niecierpliwy, chciał wiedzieć wszystko od razu. Nie rozumiał czemu ona nie pamięta wiele. Naciskał na nią, co tylko sprawiało, że coraz bardziej chciała wyjść z pomieszczenia.
- Moje prawdziwe imie to Nemezis, po bogini Zemsty. Zostałam stworzona by sądzić ludzki los, panuje nad przeznaczeniem. Każdy mówi na mnie Evangeline, mam brata Matthewa. Gdy próbuje sobie przypomnieć o upadku napada mnie potworny ból głowy, czuje jakby miał rozsadzić mi czaszkę. Czasami po tym nastają wizje, są różne, nie łączy je nic poza zielonymi oczami, które pojawiają się w każdej. - wzięła głęboki wdech, wreszcie miała przełamać barierę i powiedzieć mu o najważniejszej rzeczy. Nie wiedziała jak zareaguje, w duszy bała się, że przestanie mieć do niej resztki zaufania. - Nie pamiętam jak upadłam, więm tylko, że nie jestem jedyną osobą, która powinna upaść oraz, że Evan miał coś z tym wspólnego. - słowa wylatywały z jej ust jak pociski
Zachowała kamienną twarz, patrzała jak twarz Dastana zmienia się z bladej w zieloną a następnie czerwoną niczym wino. Przygotowała się na wybuch, jednak on nie nastąpił. Chłopak policzył cicho do dziesięciu a potem przysunął swoje krzesło trochę bliżej jej.
- Co miałaś na myśli mówiąc, że nie byłaś jedyną osobą, która powinna upaść? - zapytał się stanowczo.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy, wydawały się takie tajemnicze. Nie mogła odczytać z nich żadnych emocji. Widziała tylko głęboką czerń.
- Dastan ja naprawdę chciałabym ci pomóc, ale nic nie pamiętam! - nie kłamała, wiedziała że chłopak wyczułby to od razu. - jedyne co wiem to to, że wplątałam się w coś złego, ale nie sama.
Gdy tylko skończyła mówić do pokoju wbiegła Charlotte radosna niczym mały elfik, niosła tace z ciastkami, którą postawiła na stole obok upadłej. Gdy tylko jej ręce były wolne zarzuciła je na szyje Vange. Podczas pobytu w pensjonacie naprawdę się polubiły, była szczera a przy tym dobra i niewinna. Wydawało się wręcz nie możliwe, żeby tamta dziewczyna popełniła karygodną zbrodnie. Nigdy w to nie wnikała, wiedziała, że każde z nich pamięta okoliczności zesłania, oprócz niej. Była jednak pewna, ze nikt nie chciał rozpowiadać o swojej przeszłości na prawo i lewo, liczyło się tylko to co jest teraz.
- Leo się o ciebie pytał, chciałabym go tu wpuścić, ale Dastan się uparł, że masz być całkowicie skupiona i nikt nie ma ci przeszkadzać. - westchnęła rudowłosa, po czym wybuchnęła śmiechem. - Uwierz mi, cudem mnie to wpuścił.
Przyciagnęła sobie kolejne krzesło i zajęła miejsce obok nich. Wcześniej wyciągnęła z szafy wielką, zakurzoną księgę.
Powiedzieli, że jeśli chce żyć jak normalni ludzie, musi zachowywać się jak większość społeczności. Zanim puszczą ją w świat, musi nauczyć się najważniejszych zasad.
- A więc zacznijmy on początku. - jego głos był zdeterminowany, wierzył, że przyjęcie tych zasad przyjdzie jej łatwo.
Dastan pokładał dużą wiarę w dziewczynę, zauważył to każdy poza Evangeline. Zesłani uważali przywódce za surowego, zimnego oraz tajemniczego. Pomimo wszystko nigdy ich nie zawiódł, polegali na nim i czuli się przy nim bezpiecznie. Jednak od czasu przybycia dziewczyny stał się trochę bardziej ciepły, a co najważniejsze rozważał sugestie innych.
Chłopak przejął książkę od Charlotte, miał zamiar przeczytać pierwsze strony, lecz przeszkodziło mu pukanie do drzwi. Wstał zirytowany i poszedł je otworzyć.
- Co znowu? - warknął do osoby znajdującej się po drugiej stronie.
Vange wychyliła się, aby zobaczyć kto tam stoi. Niestety jej wysiłki poszły na marne, widziała tylko plecy kolegi. Nie mogła usłyszeć co mówi, tak bardzo chciała dowiedzieć się kto im zakłócił spokój. Miała nadzieje, że to nikt nie zobaczył jej i Leo pod pokojem Loane, wyglądałoby to na podsłuchiwanie jej. Nie, żeby tego nie robili. Po prostu, każdy uważał, że pomimo wszystkiego blondynka nie jest zła, ona znała prawdę. Od razu chciała o tym wszystkim powiedzieć, jednak on uparł się, że powiedzą o tym gdy przyjdzie pora. Teraz nie mają wystarczajacych dowodów. Nie był pewny czy każdy im uwierzy. Dziewczyna mu ufała, więc nie powiedziała ani słowa o incydencie.
- Dobra to może zaczniemy bez niego, chyba nie będzie zły. - oznajmiła jak zwykle radosna Charlotte.
- To, że musisz ukrywać moc przed ludźmi, chyba sama dobrze wiesz. Technologia poszła mocno w górę, co prawda gdy ja tutaj trafiłam nie była jeszcze tak rozwinięta, ale sama mocno się zdziwiłam. Reszta uparła się, że mamy cię posłać do szkoły jeszcze w tym tygodniu, żebyś się łatwiej przystosowała. - dziewczyna gadała jak najęta, nawet nie robiła przerw. Podała jej dziwny przedmiot, kształtem przypominający malutkie pudełko. - To jest telefon, nie mamy czasu na głębszą analizę. Gdy ktoś będzie chciał go od Ciebie pożyczyć odpowiadasz, że zapomniałaś wziąć.
Dziewczyna zrobiła chwilową pauze, Evangeline uznała to za szanse na zadanie pytania.
- A możesz mi powiedzieć tak z grubsza do czego służy? - była autentycznie ciekawa, w królestwie niebieskim nie miała dostępu do ziemskich wynalazków. Dlatego teraz czuła się tak obco.
- Oh w zasadzie to nic takiego, ale ludzie mają obsesje na punkcie telefonów. Służy głównie do komunikacji, robienia zdjęć, ale teraz powstało tyle aplikacji. - nagle w jej oczach pojawił się dziwny błysk, przypomniała sobie o czymś. - Facebook! - wykrzyknęła
- Twarzo-książka? - zapytała zmieszana upadła
Charlotte złapała się za głowę, starała się zamaskować śmiech.
- Nie głuptasie, po prostu gdy ktoś zapyta się o twojego facebooka odpowiadasz "Evangeline Lemaire". Wiesz, że ludzie używają tutaj nazwisk? To takie jakby drugie imię, twoje nazwisko jest takie samo jak Dastana. Będziesz udawała jego kuzynkę, tak będzie łatwiej.
Dziewczyna kiwała głową, chciała chłonąć wiedze niczym gąbka. Nie lubiła zawodzić ludzi, przystosuje się a potem uda jej się odzyskać skrzydła i wrócić na dawną pozycję. Zdobędzie zaufanie tutejszych zesłanych i stanie na szczycie. Głowa zaczęła ją piec wiedziała, że to znów nadchodzi. Zrobiło jej się ciemno przed oczami, osunęła się z krzesła. Słyszała wołanie, nie wiedziała do kogo należy ten głos. Właściwie nie wiedziała już nic, czuła tylko ból. Zaczęła krzyczeć, kopała, rzucała rękami na wszystkie strony, zaczęła wyrywać sobie włosy z głowy. Chciała wypędzić ten ból, chodź wiedziała, że to na nic się zda. Widziała zielone oczy, nic poza tym. Tym razem nie widziała wspomnień, nie miała też żadnej wizji. Ktoś do niej mówił, głos był tak znajomy, poczuła się bezpiecznie. Ból odszedł, jednak nie mogła odtworzyć oczu. Ktoś podniósł ją z ziemi, przestała się wierzgać. Ciepło silnych ramion wypełniło ją całą. Odsłuchała przekazanej jej wiadomości, "Nadchodzę" powtórzone siedem razy, potem zasnęła i nie obudziła się aż do końca dnia.
- Jak się czujesz? - to było pierwsze pytanie jakie usłyszała po przebudzeniu.
Dastan siedział na krawędzi jej łóżka, wydawał się zmartwiony. Patrzał na nią jakby była delikatna i krucha, zapomniał że naprawdę jest silniejsza od niego. Mogłaby w jednej chwili skręcić mu kark, jednak nie zrobiła tego.
- Czuje się wyśmienicie, jak zawsze zresztą. - powiedziała sarkastycznie, po czym podciągnęła się do pozycji siedzącej. - Rozumiem, że jesteś tu po to aby wyciągnąć ze mnie informację? Niestety Cię zawiodę, nic nie pamiętam.
Kłamała, nie wiedziała dlaczego, ale czuła że nie może podzielić się z nikim przekazanymi jej słowami. To była wiadomość tylko dla niej. Chłopak wydawał się nie przekonany, nie uwierzył jej. Ale nie przeszkadzało to Vange, nie miał podstaw by o cokolwiek ją oskarżać. Rzucił szybkie "jeszcze zobaczymy", wstał, odwrócił się napięcie i wyszedł z pokoju.
Wzięła kawę, którą ktoś zostawił na szafce obok jej łóżka, wypiła duży łyk, poczuła jak jej ciało wypełnia przyjemne ciepło. Drzwi były zamknięte, lecz miała nadzieje, że chłopak nie odszedł na tyle daleko by jej nie usłyszeć.
- Dastan chyba nie pamiętasz co mówiłam, to ja ustalam zasady i to ty jesteś moim pionkiem w tej grze! Nigdy nie na odwrót, nigdy! - krzyknęła marząc o tym aby usłyszała ją każda dusza będąca teraz w pensjonacie.
...
Jak się podoba rozdział? Nie za krótki? W najbliższych dniach dodam rozdział na "Elitę Zabójców". chyba nie będą takie długie jak tutaj. Postaram się dodawać rozdział na AzK co tydzień a kilka dni później na EZ. Jak ktoś ma jakieś pytania dotyczące jakiejś mojej pracy to zapraszam na mojego aska ask.fm/JestemCzarodziejemm
Miło by było gdyby każdy kto przeczytał zostawił jakiś komentarz! Jak znaleźliście błąd śmi8ało piszcie! Postaram się go poprawić :)