- Minęło sporo czasu - powiedział z nieskrywaną pogardą Dastan, na co Evan zareagował cichym warknięciem. - ostatnim razem jak cię widziałem nie byłeś w tak dobrym stanie. Niebieskowłosy zaczął iść wolnym krokiem w jego stronę. Nagle zerwał się wiatr tak mocny, że mógłby wyrwać drzewa. Wszystkie zwierzęta zaczęły uciekać, wszędzie był kurz, widoczność była ograniczona. A temperatura krwi dziewczyny wyraźnie się podnosiła, czuła to. Wszystko się w niej gotowało. Przepełniało ją zdezorientowanie, jednak od razu z przyjściem chłopaka zauważyła, że coś się zmieniło. Każdy anioł ma w sobie moc, pozwala ona im na robienie czego zapragną. Evangeline dzięki niej mogła stać się niewidzialna, przenosić góry, zabijać, robić wszystko co zapragnie. Mała mgiełką, którą w sobie nosiła była jej darem. Jednak miała swoje ograniczenia, używanie jej niesamowicie wykańczało większość z jej gatunku. Ilość mocy zależała od stopnia anioła, Vange była ważna więc miała w sobie więcej mocy. Nie była jakimś wybrykiem natury, to się czasami zdarzało. Trójka z nich była silniejsza, gdy o tym myślała zrozumiała, że nie jest tutaj przypadkiem. Nie chodziło tylko o odzyskanie skrzydeł, dawne intrygi ani nic podobnego. Byli potężni, na tej małej planecie nie było miejsca dla nich wszystkich. Ktoś musiał zniknąć. Zawsze chodziło władze i zawsze będzie o nią chodzić. Jej rozmyślania przerwał czyiś głos. - Co cię tu sprowadza, mój stary przyjacielu? - ostatnie słowo prawie wypluł - Nie myślałem, że jeszcze kiedyś cię spotkam. Powietrze stało się cięższe, z trudem łapali oddech. Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, tamten rzucił mu się do gardła. Przewrócili się, okładali nawzajem pięściami. Dastan uderzył swojego atakującego tak mocno w twarz, ze polała się złota krew. Miała nieprzyjemny zgniły zapach, co było intrygujące bo powinna być bezwonna. Jednak ten odór, wypełnił nozdrza Evangeline i chciała się go jak najszybciej pozbyć. Oni nie przestawali się bić, tym razem to Dastan był da górze. I przygniatał łokciem szyje drugiego. Ten charczał i próbował złapać choć trochę powietrza.Dziewczyna nie wiedziała co ma robić, czemu miałaby ich rozdzielać? To nie była jej sprawa. Ale czy stanie bezczynnie coś jej da? Jeden z nich może jej pomóc, musiała się wtrącić. Podbiegła do nich, złapała Dastana za koszulkę i całą swoja mocą odrzuciła go kilkanaście metrów dalej. Jej ręce była całe w złocistej mazi, polało się więcej krwi. Widziała rany na jego torsie, długie cięcia zadane paznokciami Evana. Ten drugi stał i patrzał na nią osłupiały, miał znacznie więcej ran. Nie goił się, przyprawiało ją to o dreszcze. Całe jego ubrania były poszarpane, widać było rozerwaną skóre. Pod oczami miał ślady po czyichś pięściach. Nie oczekiwał odpowiedzi na pytanie, nie spodziewał się również, że po tym co się stało chwile temu w ogóle ją dostanie. Było dla niego jasne, że chłopak przyszedł po Evangeline, niedawno zesłaną anielice, której trzeba pomóc. On przyszedł po Nemezis, jedyną osobę, która wydostanie go z tego miejsca. Drzemie w nich siła na, którą ten świat nie jest gotów. Nie zamierzał się poddać łatwo, może jego przeciwnik jest silniejszy. Walkę wygrywa się siłą, wojnę wygrywa się sprytem. Chłopak leżał w kupce liści pod drzewem na, które przed chwilą go rzucono. - Oddaj mi ją a będzie po sprawie. - Wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, mając nadzieje, że do niego podejdzie. Ta jednak niewzruszona stała w miejscu. - A co jeśli nie chce z tobą pójść? - jej głos był oschły a oczy zimne jak lód. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, widać było zdziwienie na ich oczach. W głębi duszy nawet Vange czuła zdziwienie. - Oczywiście, że chcesz. Nie wiesz co on ci zrobi. - starał się tak manipulować głosem by zachęcić ją do siebie. Nie mógł pozwolić, żeby szeregi wroga jeszcze bardziej się zasiliły. - dołącz do mnie a będziesz bezpieczna. Dziewczyna nie wydawała się przekonana, zaplotła ręce na piersi i spojrzała na niego z pogardą. - Jestem w tym lesie od kilku minut a zdążyłam się od niego dowiedzieć więcej, niż od was przez ten cały czas. -odpowiedziała lekko podirytowana. Jednak wszystko było kłamstwem, tak naprawdę Evan ją przerażał. Nie chciała do niego dołączyć do żadnego z nich. Lubiła być samodzielna, kochała niezależność. Jeśli jednak współpraca z jednym z nich pomoże odzyskać jej skrzydła, musiała spróbować. Wiedziała, że nie będzie do końca wierna chłopakowi. Zależało jej tylko na powrocie do domu, a jeśli chłopak mówił prawdę. Miała coś z nim wspólnego i zamierzała przekonać się co. - Uwierz mi, musisz to zrobić, - widziała w jego oczach błaganie. Przybrał całkowicie bezbronną pozę a w swoich oczach umieścił tyle bólu, że Evangeline zawahała się. - Chociaż ten jeden raz. - Dość! - Przeraźliwy krzyk Evana zepsuł całą atmosferę. - Nie będziemy się tak bawić. Uniósł ręce nad głowę, skupił się na wypuszczeniu mocy. Czuł jak jej przepływ, kopie go prawie jak prąd. Po chwili jego moc była wolna, cała energia znajdowała się w powietrzu. Przybrała postać ciemnej masy, która ruszyła na Dastana, Niezidentyfikowany kształt oplótł go jak kokon. Chłopak krzyczał i wił się, starając zdobyć dla siebie trochę powietrza. Evangeline skoczyła na atakującego, sama nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Przecież nie dawno go broniła. To był impuls, w tamtym momencie kształt rozprysł na miliony małych kawałków. Po chwili jakby wyparował. Wszyscy wydawali się zaskoczeni. Nagle dziewczyna wstała, cała buzowała. Nie kontrolowała siebie, jej magia wydawała się żyć własnym życiem. Zerwała się wichura, piasek wpadał im w oczy. Ktoś krzyczał, lecz nie mogła zrozumieć o co chodzi. Słyszała jedynie swoją pulsującą krew. Mieli ograniczoną widoczność, wszędzie latały liście. Nie czuła nic, poza chęcią wydostania się stąd. W jej dawnym świecie nic takiego by się jej nie przytrafiło. Nie stałaby w środku walki, miałaby normalne życie, gdyby nie to cholerne zesłanie. Jednak nie wiedziała co znaczyło dla niej "normalne życie". Wspomnienia nadal nie wróciły, czuła pustkę zarówno w sercu jak i w głowie. Nadal nie mogła sobie przypomnieć paru spraw. Tak jakby ktoś wyczyścił jej umysł z ważnych wspomnień. Nie wiedziała czemu została zesłana, nie pamiętała swojej rodziny, nie miała pojęcia czym była. Jedna wielka pustka, ten wybuch był aktem rozpaczy. Wyrzuciła z siebie wszystkie skrywane emocje, gniew, smutek, żal, tęsknotę. Nikt nie mógł jej pokonać, była silna. Spokojnym krokiem podeszła do mężczyzn leżących na ziemi, nie zdążyli się otrząsnąć. - To nie wy ustalacie zasady tej gry. - powiedziała tak cicho, że nie była pewna czy ją usłyszeli. Skierowała mgiełkę mocy w stronę drzewa i wyrwała je wraz z konarem. Rzuciła nim w stronę chłopaków, przygniotła ich tak, że nie mogli się ruszyć. - Teraz nie wstajemy. - krzyknęła im w twarz. Posłusznie wykonywali jej polecenie, nawet nie drgnęli. Przy pomocy mocy wdarła im się do umysłu, ciemna mgiełka przeszukiwała skrytki ich podświadomości. Evan pokazał, że jest otwartą księgą, nie blokował jej. Zobaczyła momenty z jego, życia. Wojny, kłótnie, zdrady, ale również szczęśliwe chwile, zwycięstwa a co najdziwniejsze, zobaczyła Dastana stojącego obok niego, razem świętowali zwycięstwo. Stali na szczątkach koloseum, cali we krwi rzucili się na siebie ze śmiechem. Wygrali. Potem obraz się zmienił, widziała śmierć wielu aniołów, Nie rozumiała czym była wywołana, dopiero gdy poszła dalej zobaczyła czarnowłosego anioła. Stał nad wszystkimi zwłokami i patrzył na nie z szaleńczym uśmiechem. Dziewczyna się przestraszyła, nie można było zabić anioła, a jednak Dastan to zrobił. Spróbowała wedrzeć się do jego umysłu, ten jednak ją blokował. Na jej twarzy malowała się wściekłość przeplatana z rozpaczą, od razu zauważyli, że coś jest nie tak. Zdjęła z nich konar i odeszła kilka kroków do tyłu. Wzięła kilka głębokich wdechów i chłodno przeanalizowała sytuacje. Jeden z nich może zabijać upadłych, jest w sojuszu z Loane, nie wie o nim nic. Drugi zaoferował jej pomoc, był potężny i z nim miała szanse wrócić na szczyt. Wybór był prosty, nie będzie się wahać. - Nie będę działać na waszych zasadach, to wy będziecie tańczyć jak wam zagram. - jej głos był oschły i zimny. Wydawało się, że zabije ich wzrokiem. - Mam zamiar wrócić na szczyt a jeden z was mi w tym pomoże. Po wypowiedzeniu tych słów, zaczęła ją potwornie boleć głowa. Momentalnie upadła, krzyczała, wiła się z bólu. Jeszcze nigdy nie czuła czegoś takiego. Ostatnią rzeczą, którą udało się jej zobaczyć, był Evan próbujący podbiec do niej, jednak ktoś go złapał za rękę i powalił na ziemie. Dziewczyna zemdlała z bólu, nie mogła już tego wytrzymać. Obrazy zaczęły napływać do jej podświadomości jak szalone. Wszędzie widziała te zielone oczy, czuła niewyobrażalny ból, chyba nadchodził jej koniec. Nigdy nie myślała, że tak właśnie zginie. Stała na jakiejś ciemnej sali, nie było żadnych okien ani nawet lamp. Ledwo mogła zobaczyć własne ręce, a co dopiero kogoś przed nią. Wyrzuciła z siebie małą mgiełkę mocy, która otuliła ją jak koc. Zielone oczy jej towarzysza poznała by wszędzie, już przyszedł. Rzuciła się mu na szyje, stali tak przez dłuższy czas po prostu ciesząc się swoim dotykiem. Dopóki nie przerwało im czyjeś chrząkniecie. Szybko odskoczyli od siebie i podeszli w stronę tajemniczego głosu. - Zrobiliście to o co was prosiłem? - jego głos był niezwykle ostry. Zdziwiło to ich, gdyż zawsze wydawał się przyjazny. Oczywiście, że wykonali zadanie. Zawsze robili to co im kazał, nienawidziła tego, że poniekąd była jego marionetką. Jednak cena tego sojuszu jest niezwykle wysoka, nie zamierzała z niej rezygnować. Byłą pewna, że on też tak myśli. - Tak, co mamy robić teraz? - jego głos, nawet teraz wydawał się niezwykle pociągający. - Długo będziemy jeszcze to ciągnąć? On się tylko zaśmiał, Evangeline zauważyła, że nie był tutaj w pełnej postaci. Nie miał ciała, nie mógł im nic zrobić. Był tylko duchem, którego nie musieli się bać. Miała nadzieje, że nikt tutaj nie wejdzie. Zabezpieczyli się magią ale każde zaklęcie jest do przerwania. Nie wierzyła, że wplątała się w tak wielką intrygę. Nie powinno jej tu być, doskonale znała konsekwencje swoich czynów. - Moi kochani, wasza rola tutaj dawno się już skończyła. - zaśmiał się szaleńczo. Patrzył się na nich morderczym wzrokiem, odeszli krok w tył. - teraz zmienicie otoczenie Wtedy zobaczyła jego twarz, ostre rysy, niebieskie włosy, pełne usta. Zrozumiała co to znaczy, wrobił ich, zaraz ktoś tu przyjdzie i zobaczy ją rozmawiającą z zesłanym. Musiała uciekać, rzuciła się w stronę drzwi chcąc zaoszczędzić czas. Nie pozostało jej go wiele, a musiała załatwić parę spraw. Poczuła jak jej głowa eksplodowała, zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć. Została wyrwana ze wspomnień. Wydawało jej się, że ta wizja trwała wieki, w rzeczywistości było to zaledwie kilka sekund. Nie wiedziała co się dzieje, leżała na ziemi wśród robaków, liści i złamanych gałęzi. Słyszała odgłosy walki, ponownie rzucili się sobie do gardeł. Chociaż wizja się skończyła, ból nie ustawał. Zaczęło cicho płakać, pojedynczy łzy płynęły po jej policzkach. Nie miała pojęcia co przyniesie przyszłość. Jednego była pewna, nie ważne co oferuje jej Evan, nigdy się do niego nie przyłączy po tym co zobaczyła.
A więc skończyłam :) Dzisiaj trochę krócej ale mam nadzieje, że było dużo emocji :) O postaci Dastana i Evangeline wiecie jeszcze niewiele ale za to opowiedziałam trochę o Evanie :) Przy okazji chciałam powiedzieć, że mam cały pomysł na tą książkę. Na chwile dzisiejszą będzie mieć dwie części po około 20/30 rozdziałów. Zależy jak się z wszystkim zmieszczę. A potem mam zamiar napisać osobną o jej Upadku. Mam nadzieje, ze ktoś zostanie, żeby to czytać :) Napiszcie w komentarzach jak wam się podobało.
Jak zauważyliście opisałam tylko zdarzenia w, których uczestniczyła Vange. Zrobiłam to dlatego, ponieważ mogłaby się wydać, że drugą główną bohaterką jest Loane. A tak nie jest, w najbliższych rozdziałach chce wam przybliżyć postać Charlotte, ktoś ją zauważył? Pojawiła się już chyba trzy razy :)
Trzecia sprawa, kolejny rozdział dodam na początku września :) Teraz wyjeżdżam i będę miała dużo czasu na pisanie więc pewnie uda mi się napisać od razu dwa rozdziały. Jednak wrzucę je z pewną przerwą czasową.
Chciałam również podziękować za wszystkie gwiazdki, komentarze i wyświetlenie, które naprawdę mnie motywują :) Jesteście najlepsi!
Dobra koniec ogłoszeń parafialnych, mam nadzieje, że podobał wam się rozdział :)